niedziela, 23 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 1

Zielona strzała wbiła się w drzewo. Spłoszona kuna umknęła między krzaki. Ciekawe, kiedy w końcu upoluję obiad, pomyślała Hestia. Rozejrzała się, czy nikogo nie ma w pobliżu. Gdyby ją przyłapali na polowaniu, resztę życia spędziłaby w więzieniu. Odgarnęła czarne jak onyks włosy z czoła. Nagle usłyszała szelest niepodobny do zwykłych odgłosów lasu. Padła na ziemię. Okryła się szczelnie peleryną, aby ukryć swoje niesamowite czarne skrzydła. Jęknęła. W zasięgu wzroku pojawiły się trzy postacie. 
- Ruszajcie się! Widziałam ją dziesięć minut temu, nie mogła odejść daleko. No, chcecie się zabawić czy nie? - usłyszała głos , niewątpliwie należący do kobiety. Cholera, pomyślała. Gnębiacze... Zera miały zwyczaj nazywać tak osoby pastwiące się nad nimi, kiedy tylko mogły. I to bezkarnie. Zera były niczym, najniższym szczeblem społeczeństwa, odrzuconym nawet przez własnych rodziców. Inne numery żyły normalnie - pracowały, miały rodziny, zawsze mogły się najeść i wrócić do ciepłego domu. Im zostało to wszystko odebrane, było tak od wieków - żywiły się resztkami ze śmietników, mieszkały w różnych gruzowiskach, ubierały to, co znalazły. Nie miały prawa niemal do niczego, zwłaszcza do polowania w lasach i ,, rozrodu ''. To ostatnie było karane śmiercią matki i dziecka, bez względu nawet na to, czy kobieta została zgwałcona przez inny numer. 
Dziewczyna i dwaj, jak zauważyła Hestia, towarzyszący jej bliźniacy, coraz bardziej się zbliżali. Byli już bardzo blisko, Zero zastygła w miejscu. Zaraz mnie zauważą... niespodziewanie koło niej przeleciał ze świstem kamyk i upadł kilkaset metrów dalej.
- Tam! Szybko, bo zwieje! Macie pałki? Dobrze... ha ha ha ha! - cała trójka pobiegła do miejsca, gdzie wylądował pocisk. Dziewczyna instynktownie wiedziała, że to jej jedyna szansa. Wyskoczyła z zarośli i zaczęła uciekać. Kiedy mieszkała w mieście, była uważana za jedną z najlepszych biegaczek. Teraz jej stopy ledwo muskały ziemię. Niedługo potem gnębiacze zorientowali się, że ich podpuszczono. Usłyszała krzyk wściekłości, ale była za daleko, aby zdołali ją choćby dostrzec. Jej peleryna koloru khaki powiewała za nią ze świstem. Biegła teraz jedną z wydeptanych przez siebie ścieżek. Prowadziła ona do jej kryjówki - jamy. Stworzyła również kilkanaście fałszywych szlaków, aby aby numery nie znalazły schronienia. Wzleciała w górę i wylądowała na gałęzi ukryta za olbrzymim, ciemnym liściem. Jej słuch nie mylił się - teraz już wyraźnie słyszała daleki, lecz szybko zbliżający się tupot nóg. Czyżby te numery były aż tak szybkie? Myliła się. Na polanę poniżej wpadł nagle chłopak, ale nie był to żaden z bliźniaków. Nie widziała jego numeru - jego dłonie, na których powinna widnieć cyfra, były zasłonięte rękawiczkami bez palców. Skrzydła ukryte miał pod koszulą. 
- Shrag! - zaklął cicho, nadal sapiąc po pogoni. - Wiem, że tu jesteś! Nie bój się, nie skrzywdzę cię, przyrzekam! - Hestia nawet nie drgnęła. Zbyt wiele razy słyszała takie obietnice, które zawsze kończyły się źle. Stwierdziła, że chłopak jest przystojny - jego duże oczy, dąść wąskie usta i włosy, u podstawy ciemne, na czubkach zaś miodowe, zdecydowanie działały na korzyść. 
- Proszę cię! - zawołał znowu. Odczekał parę sekund, po czym rozejrzał się nerwowo i tym razem znacznie ciszej rzucił: - Może tym cię przekonam. - zrzucił koszulę. W zieleń dżungli wbił się ostry sztylet czerni. 

* * *

Hestia wpatrywała się z niedowierzaniem w chłopaka. W Zero. W pierwsze od tylu lat, które chce mieć z nią kontakt. Bolesne wspomnienia powróciły, wbijając się dotkliwie w umysł. Siedem lat temu miała przyjaciółkę, Steirę. Pomagały sobie we wszystkim i nie odstępowały siebie na krok. Były dla siebie przyjaciółkami, powierniczkami, obrończyniami, siostrami i najbardziej zaufanymi osobami, po prostu sensem życia. Pewnego wieczoru otoczyło je kilkunastu gnębiaczy. Każdy miał jakąś broń, a jeden nawet przyprowadził szablodoga. Widać było, że ,, chcą się zabawić ''. Dziewczyny liczyły sobie wówczas tylko osiem lat. Hestia przeraziła się tak bardzo, że strach przyćmił jej rozum i odwieczne pragnienie chronienia przyjaciółki. Błyskawicznie wzleciała w powietrze. Gnębiacze chcieli ją gonić, ale zamiast tego postanowili skatować Steirę podwójnie, za to, że nie zatrzymała koleżanki. Hestia nadal słyszy w snach ten straszliwy wrzask, to wykrzyczane błaganie: ,, Nie! Hestia, nie! Ratuj mnie, Hestia, pomóż mi... NIE! Hestiaaaa... ''  wzdrygnęła się. Z jej lewego oka spłynęła samotna łza. Kiedy gnębiacze odeszli, szybko wróciła do Steiry. Leżała, cała zakrwawiona, jej pierś unosiła się i opadała gwałtownie, widać było, że walczy o każdy oddech. Przypadła do niej. Krew na jej twarzy mieszała się z łzami. ,, Przepraszam, Steira, co ja zrobiłam?! Wybacz mi, błagam... ''  i wtedy usłyszała jej szept, ledwo słyszalny: ,, Hestia... będzie dobrze. Nie martw się. Poradzisz sobie. Hestia... ''  spojrzała jej w oczy. ,, Nie zapomnij o mnie. Kocham cię... ''  jej głowa opadła w bok, z ust wypłynęła strużka krwi. Pamięta, jak wtedy krzyczała. Jak płakała do samego rana nad jej ciałem. Nienawidziła siebie. Nienawidziła gnębiaczy. Nienawidziła świata. Rano, kiedy Zera znalazły ją wycieńczoną, spytały, kto to zrobił. Hestia przyznała się, że gdyby nie opuściła Steiry, prawdopodobnie nadal by żyła. Wtedy czarnoskrzydli odrzucili ją, kazali wynosić się do lasu, nie odzywali się do niej słowem. Przeniosła się więc do puszczy, bo tak było lepiej. Steirę każdy lubił, umiała pocieszać, ale też żartować i rozśmieszać we właściwej chwili. Ona zawsze stała z boku, jako cichy towarzysz... Hestia zaczęła głośno szlochać. Nie obchodziło ją to, że na dole stoi chłopak, który ją odkryje, już nic ją nie obchodziło. Zauważyła jednak, że czuje się przy nim względnie bezpieczna, inaczej nigdy tak łatwo nie straciłaby nad sobą kontroli. Teraz jednak chciała tylko płakać. I błagać, by Steira wróciła. Usłyszała szelest, ale nie zareagowała. Schowała twarz w dłoniach. Ktoś usiłował ją objąć, ale zleciała w dół. Uderzyła ciężko w ziemię, łzy przysłoniły jej oczy. Nieznajomy nie dawał jej spokoju, wylądował obok. Tym razem tylko usiadł, nie dotykał jej. Kilka minut później uspokoiła się. Otarła twarz i odwróciła się do niego. 
- To przeze mnie? - spytał cicho. 
- N-nie - wyjąkała. - No, może po części. - dodała po chwili. Spojrzała na niego. - Masz piękne oczy. - jego szmaragdowe oczy rzeczywiście wyglądały zjawiskowo. 
- A ty niesamowite włosy - dziewczyna zauważyła, że jego wzrok przykuły końcówki jej czupryny; były szkarłatne. Wyciągnął rękę, ale Hestia odchyliła się porywczo.
- Boisz się mnie? Jestem Zerem, tak jak ty. Widzisz? - obrócił się bokiem. Na jego tułowiu widniało paskudne zadrapanie. Dosyć świeże, pomyślała. Spuściła oczy.U Zer oznaczało to zaufanie do drugiej osoby. 
- To ty zmyliłeś gnębiaczy.
- Zgadza się.
- Ja... jestem wdzięczna. 
- Nie ma za co. Pewnie zrobiłabyś to samo. - Hestia zachłysnęła się. Jasne...
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak. To... nie ważne. 
Zapadła cisza.
- To... może już pójdę. - Zero przełamał milczenie. 
- Umh.
- Spotkamy się jutro?
- Dobrze.
- tutaj? - pokiwała głową. 
- W południe. - powiedziała. 
- To... do zobaczenia - spojrzeli na siebie. Chłopak uśmiechnął się i wzleciał w powietrze. Hestia zorientowała się, że od dłuższego czasu nie jest czujna. Szybko opadła trawę i zaczęła przeczesywać wzrokiem otoczenie. Tymczasem nieznajomy lewitował między drzewami 30 metrów dalej. Jak to dobrze, że nie zabronili nam latać..., pomyślała z sarkazmem. Gdy szum skrzydeł ucichł, w lesie słychać było tylko szmer liści i łamanie gałązek przez dzikie zwierzęta. Dziewczyna odczekała jeszcze parę minut i kiedy się upewniła, że nie ma nikogo w pobliżu, szybko zbliżyła się do kryjówki. Odgarnęła zarośla strzegące wejścia do schronienia - pionowego tunelu. Hestia stworzyła tutaj drewnianą konstrukcję, na której umieszczona była lina opuszczona na dół. Zakrywając jamę z powrotem zjechała w czeluść. Wylądowała w okrągłej komorze. Chwyciła pochodnię wiszącą na ścianie i sięgnęła po jedną z nielicznych zapałek, które posiadała. Pomyślała, że trzeba będzie wygrzebać ze śmietniska nowy zapas. I zrobić nową pochodnię - tak wkrótce nie będzie się nadawała do niczego. 
Wkroczyła w odchodzący z boku korytarz. Był dość długi. Trafiła na pionową ścianę, po której spuszczona była sznurowa drabinka. W jamie było zbyt ciasno, by rozwinąć skrzydła. Wspięła się po niej i dotarła do swojego gniazdka. Była to niewysoka, sucha jaskinia o średnicy ok. 5 metrów. Zapaliła dwie z kilku rozmieszczonych na ścianach pochodni i odetchnęła. Wszystko w porządku... Zawsze się bała, że ktoś w końcu odkryje jej własny kąt i zdemoluje.
Dopiero zaczęło zachodzić słońce, Hestia miała więc nadzieję, że zdąży jeszcze coś upolować. Rzuciła łuk na zaimprowizowane łóżko, stworzone z kilku skleconych desek i siana i podeszła do wiklinowego kosza, do którego zawsze wkładała strzały. Zgubiła ich dzisiaj aż cztery, powinna bardziej uważać - wyrabianie grotu do pocisku zajmowało dużo czasu. Wzięła z pojemnika kilka strzał. Na szczęście zostało ich jeszcze stosunkowo dużo. Wzięła łuk i zgasiła pochodnie chluśnięciem wody. Chwilę później wisiała na linie. Nasłuchiwała. Gdy uznała, że nic jej nie grozi, powoli wychyliła głowę z chaszczy. Obróciła się dookoła i nie zauważywszy nikogo wyszła z kryjówki. Szybko ukryła wejście i pobiegła drogą przez las. Mogła polecieć, ale jej zdaniem uderzenia skrzydeł były zbyt hałaśliwe. Po kilku minutach dotarła w pobliże wodopoju. Zręcznie wspięła się na drzewo i usadowiła na gałęzi znacznie wyżej. Czekała na ofiarę. 

* * * 

 Minęło pół godziny. Puszczę ogarnął mrok. W pobliżu stawu nadal nie pojawiło się żadne zwierzę. Hestia nie jadła od dwóch dni. Jeżeli zaraz czegoś nie upoluje, możliwe, że nie będzie w stanie wstać jutro rano. Wiedziała to z doświadczenia. Pozostawało już tylko jedno wyjście - iść do miasta. Skrzywiła się. Chodziła tam tylko wtedy, kiedy to było naprawdę konieczne. No cóż, może znajdę zapałki pomyślała i ostatecznie stwierdzając, że nie ma sensu dłużej zwlekać zleciała z gałęzi. lekko wylądowała i ruszyła truchtem. Od Mineasu dzieliła ją spora odległość, przyspieszyła więc. Niespodziewanie usłyszała szczekanie. Szczekanie mrożące krew w żyłach Zer. Szczekanie oznaczające, że zaraz umrzesz. Dźwięk, którego Zera bały się najbardziej. Owo brzmienie nie był zwykłym szczekaniem psa - była to specyficzna mieszanka jeszcze śmiechu hieny i ryku tygrysa. Odgłos ten dobiegał ze strony, w którą biegła. Hestię przeszedł dreszcz. Szablodogi. Zęby i pazury miały ze stali, szkielet dodatkowo wzmacniany metalem i nadzwyczaj czuły słuch i węch. Stworzone były tak naprawdę do jednego - zabijania. Chęć mordu chowała się nawet w ich ślepiach, zimnych i bezlitosnych. Dziewczyna widziała na własne oczy atak tych potworów na bezbronną, czteroletnią Zero. Trzy sekundy i jej ciało rozerwane było na kilkanaście kawałków. A jeden z nich właśnie obgryzał jej łydkę... zebrało jej się na wymioty. Wycie szablodogów zbliżało się. Sparaliżowana strachem Hestia nie mogła ruszyć się z miejsca. Wreszcie jej pierwotny instynkt zareagował - puściła się biegiem z powrotem przez las. wiedziała, że nie może wrócić do kryjówki. Nie dzisiaj. Szablodogi bez trudu wyczułyby jej zapach i odnalazły schronienie. Nieoczekiwanie usłyszała dziwny dźwięk. Niewątpliwie należał on do mutanta, ale wcześniej czegoś takiego nie słyszała. Odgłos powtórzył się, kilka razy głośniejszy. Czy to... nie dowierzała własnych uszom. Szablodogi skomlały. Coś je zaatakowało. Mogło to być zwierzę, albo... do chóru potwornych pisków dołączyły krzyki ludzi. A więc są tam albo strażnicy, albo gnębiacze... Spojrzała na nóż myśliwski, przywieszony u jej pasa. Hipoteza przez nią postawiona była dość nieprawdopodobna, ale mogła okazać się prawdą. Może to naprawdę ten moment, pomyślała. Może nareszcie Zera wszczęły... bunt.

6 komentarzy:

  1. super :D
    a teraz marsz i komentuj mój xD
    http://angelikaandalan.blogspot.com/
    :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste :D przepraszam za słownictwo ale inaczej nie mogłam ocenić ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezłe XDDDDDD O_______________O Tylko czytałem podobną książkę i nie pamiętam jak się nazywała :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Pro :D ...a tak wogule to fajna czcionka

    OdpowiedzUsuń
  5. http://avridream.blogspot.com/2014/02/przed-rozdziaem-dobre-wiesci-nominacja.html
    Brawo, nominowałam cię!

    OdpowiedzUsuń