ROZDZIAŁ 6
Zero co jakiś czas oglądał się, sprawdzając, czy nikt za nim nie podąża. Zmierzał do kryjówki Hestii, aby zabrać jej rzeczy. Miał nadzieję, że zostanie w Mineasie na dłużej. Kilkadziesiąt metrów od schronienia stanął i zaczął się rozglądać. Wyostrzył zmysły. Nic nie widział ani nie słyszał, ale musiał zyskać absolutną pewność. Szepnął kilka słów. Czuł przepływającą przez niego energię, serce zaczęło mu kołatać z podniecenia i zmęczenia. Znów się rozejrzał. Gdy nie dostrzegł nic dziwnego, odetchnął. Podszedł do kryjówki. Z obawą dostrzegł, że nie zakrył wylotu jamy. Wtedy liczyła się każda sekunda, pomyślał, usprawiedliwiając swoje zachowanie. Spuścił się po linie. Pomacał ścianę komory, dobywając pochodni. Obrócił prawą rękę w skomplikowany sposób. Łuczywo zapłonęło. Oparł się o ścianę, dysząc ciężko. Nie przypuszczał, że jest aż tak słaby...<wycięty fragment>
* * *
Po mieście przetoczył się niby grom potężny dźwięk dzwonu. Wyrwana ze snu Hestia była zdezorientowana. Co się dzieje, gdzie jestem, zastanawiała się. Po kilku sekundach wszystko do niej dotarło. Astra zerwała się z łóżka.
- Chodź - rzuciła, zbierając swoje rzeczy.
- Gdzie? co to był za dźwięk? - kobieta popatrzyła na nią poważnie. Rzuciła jej czerwoną opończę z kapturem.
- Załóż to. I chodź, szybciej, nie mamy czasu. - dziewczyna zrozumiała, że sytuacja jest napięta. Szybko wstała, nakryła się płaszczem i złożyła koce, na których leżała, w schludną kostkę.
- Daj mi to - bez słowa sprzeciwu podała koce Jedynce. Zaczęły iść szybkim krokiem. Kluczyły między ulicami, aż w końcu Astra wkroczyła do szarej kamienicy. Weszły po schodach na ostatnie piętro. Kobieta wyciągnęła klucz i otworzyła jedne z dwóch mieszkań. Wstąpiły do środka, szybko zamykając drzwi. Pomilczały moment.
- Odkryli zwłoki, a tym samym śmierć strażników i szablodogów, których zabiliście. Musisz tu zostać. Inaczej chyba wiesz, co ci grozi. - popatrzyła na dziewczynę. - Będziemy do ciebie regularnie przychodzić, nie obiecuję że codziennie. Na dzisiaj masz to - podała jej dwa nieco sfatygowane jabłka. - Niestety, musi ci to wystarczyć. Ze względu na twoje bezpieczeństwo zamknę mieszkanie, by nikt nie mógł się tu dostać. Nie wyglądaj przez okno i w miarę możliwości nie używaj kranu. - Astra zbliżyła się do drzwi. - Ufam ci. - te słowa zaskoczyły dziewczynę. - I mam nadzieję, że ty mi także. Do zobaczenia.
- Dzi... dziękuję - wykrztusiła Hestia. Kobieta wyszła i zgodnie z zapowiedzią cicho przekręciła klucz w zamku. W mieszkaniu, składającego się z jednego pokoju i łazienki, było okropnie duszno. Otworzyła okno, kryjąc się za zasłoną. Rozejrzała się. W pokoju stało łóżko, komódka i szafa. W kącie stała szczotka do zamiatania i sporej wielkości okrągły pojemnik. Domyśliła się, że jest przeznaczony do przetrzymywania wody. Łóżko było starannie posłane. Świeże, pomyślała dotykając pościeli. Na szafce leżał złożony przez nią koc, pozostawiony tu przez Astrę, oraz książka. Zafascynowana dziewczyna wzięła ją do ręki i z trudem odczytała tytuł. Postanowiła, że mimo trudności z przypominaniem sobie liter przeczyta ją. Ukradkiem zerknęła przez okno na niebo. Z położenia słońca wywnioskowała, że jest koło dziewiątej rano. Na ulicy panował dość duży ruch. numery szły na zakupy, spieszyły się do pracy. Westchnęła. Tak bardzo chciała być inna...
* * *